Estonia

Wyprawa dookoła Europy EXT 2011 Odc 4: Tallinn i podróżowanie promem

Po przygodach w Litwie i Łotwie nadszedł czas na trzecie państwo w nadbałtyckim łańcuchu- Estonię i jej stolicę- Tallinn.

Wjazdu do tego kraju nie da się przeoczyć- zaczął się asfalt! Przejeżdżając przez Estonię trudno się wyzbyć wrażenia, że wszystko od architektury począwszy, przez drogi, aż na ludziach kończąc jest swoistym misz maszem słowiańskiej i skandynawskiej części Europy. Jednocześnie musimy stwierdzić, jako niezależni eksperci, że w stosunku do poprzednich krajów znacząco podniosła się uroda Pań (prowadzimy z Piterem szczegółowe naukowe badania na ten temat, które wraz ze statystykami zostaną opublikowane w osobnym „dziele”).

Jedyne na co możemy ponarzekać to nadużywanie solarium.

Brak informacji co do męskiej części tego pięknego kraju.
Po dotarciu do Tallina, chwile zajęło nam odszukanie mieszkania Karla i Piret- dwójki Estońskich studentów, którzy zaoferowali nam nocleg. Mieszkali zaraz obok centrum, toteż chwilkę po dotarciu pogalopowaliśmy zobaczyć starówkę miasta. Tallin jest ładny, owszem, ale nie zrobił na nas tak mocnego wrażenia jak Ryga. Ostatecznie zdaliśmy się na rady naszych gospodarzy, którzy podczas wieczornego piwka wskazali nam, co warto zobaczyć następnego dnia. Piątek minął pod znakiem kręcenia się po mieście niczym kury w pralce i robieniem ostatnich, przed super-ekstra-niemożliwie drogą Skandynawią zakupów. Piret wraz Karlem oprowadzili nas też po swojej szkole- Tallinn University of Technology. Wieczorkiem ponowie integracja Polsko- Estońska i wymienianie doświadczeń i opowieści o swoich krajach. Okazuje się, że Estończycy największy problem mają w swoim kraju z:
– rządem (bo kradnie!),
– drogami (bo w ciągłej budowie!)
– i zarobkami (płaca minimalna tylko odrobinę wyższa od naszej)
także szybko się dogadaliśmy.

IMG_1587

Nasz prom następnego dnia odpływał skoro świt.

Ciągle jednak znajdowaliśmy z naszymi gospodarzami coraz to nowe tematy, o których było warto gadać. W przeciągu paru godzin przebrnęliśmy przez:
– Drugą wojnę światową,
– Kryzys gospodarczy,
– Snowboard (po pytaniu gdzie najlepiej jeździ się na desce w okolicy zimą padła odpowiedź: Alpy!),
–  I, jak to mówi Piter „oder tam stuff”/ „habla habla”

Nie było więc szansy, żeby się porządnie wyspać. Musimy się też przyznać, że przy rezerwowaniu promu zaznaczyliśmy, że nasz samochód ma do 2,05 m i z iście ułańską fantazją postanowiliśmy się tego twardo trzymać. Nic to, że jest o 30 cm wyższy i jak się stoi w kolejce gdzie każdy samochód ma <2 m to widać to bardzo dokładnie. Liczyliśmy, że może uda się nam przemknąć niezauważonymi obok stanowiska Pani robiącej odprawę.

Nie udało się.

Pani widząc naszego busa zniknęła w czeluściach pomieszczenia, by po chwili wyjść z 2 metrową miarką i oznajmić z kamienną twarzą: „hir- tu metrs, tis izynt tu metrs”. Nie pozostało nam nic innego jak udawać wycieczkę pogodnych, niezbyt rozumnych, głupio uśmiechających się Polaków, którzy przez przypadek pomylili wysokość swojego samochodu. Zadziwiające jak łatwo nam to przyszło.

IMG_1782

Ostatecznie zostało dla nas znalezione miejsce i wyruszyliśmy promem do Finlandii, która przywitała nas deszczem.

Leave a Reply